Historia Grąziowej nad Wiarem. Jeżeli chcesz pomóc ocalić od zapomnienia... przyślij wspomnienia, stare fotografie, dokumenty, fragmenty publikacji, relację z wizyty... (Jeżeli nie chcesz żeby były publikowane, mogą być tylko do wglądu) Kontakt e-mail graziowawiar@wp.pl
▼
niedziela, 18 lutego 2018
Materiały źródłowe 23 - styczeń 2013
czwartek, 03 stycznia 2013 18:16
Styczeń 1946 roku był bardzo mroźny. Śnieg skrzypiał pod nogami. Borys przekazał dowodzenie komendantowi Zatoce i ruszył do Wołodzia, by razem z rodziną spędzić święta. Zatoka, który nie lubił zbyt długo tkwić w jednym miejscu, już zdecydował się na zmianę kwater, gdy do Jamnej nadeszła wiadomość od kurinnego Konyka. Nasz oddział miał 5 stycznia stawić się w Grąziowej. Byliśmy źli - Zatoka, zamiast iść drogą, wybrał trasę przez las. Twierdził, że zasiedzieliśmy się i nie zaszkodzi, jak trochę przejdziemy się po śniegu.
We wsi czekały na nas sotnie Burłaki i Łastiwki oraz bojówka Oracza z I rejonu. Czyżbyśmy mieli razem spędzić Wigilię? Długa narada kurinnego i sotennych rozwiała nasze nadzieje.
W domach gospodynie przygotowywały się do świąt. Chłopcy, by nie tracić czasu, pomagali rąbać drewno i rżnęli sieczkę dla bydła. Wigilię każdy z nas spędził z rodziną, u której kwaterował. Chłopi świętowali skromnie, ale przyjęli nas serdecznie. Diduch w kącie, sianko pod wyszywanym obrusem, tak jak w rodzinnym domu. Po odmówieniu modlitwy gospodarz złożył nam życzenia.
- Życzę wam wszystkim, aby Bóg pozwolił wam spędzić te święta w szczęściu i zdrowiu i abyśmy w przyszłym roku mogli świętować już w wolnej Ukrainie.
Zaraz po Wigilii zarządzono zbiórkę. Sotenny Burłaka zakomenderował:
- Teraz pójdziemy „zakolędować” do Birczy. Czas zapłacić Polakom za krzywdy oraz mordy i zniszczyć ich siedzibę w Birczy! Oprócz zebranych tu sotni i bojówek w akcji wezmą udział sotnie Jara i Hromenki. Ta ostatnia pod dowództwem komendanta Orskiego, bo Hromenko był ranny i jeszcze nie całkiem był zdrów. Zgodnie z informacjami zwiadu, w Birczy, oprócz miejscowych band, stoi batalion polskiego wojska i duży oddział NKWD. Nasze zadanie: rozbroić ich i spalić wszystkie budynki! Wymarsz o 23.30!
Trzymał siarczysty mróz. Zanim zbiórka dobiegła końca, skostnieliśmy z zimna. Broni nie można dotknąć gołą ręką, bo przymarzała do skóry. Wiał tak silny wiatr, że trudno było złapać oddech. Żebyśmy całkiem nie zamarzli, przed wymarszem dano nam po pół szklanki wódki.
Bircza została otoczona przez nasze oddziały. Bojówka Oracza zaległa między Birczą a Cisową, przerywając telefoniczne połączenie z Przemyślem. Orskij i Konyk z sotnią Hromenki stanęli koło Nowej Wsi, Łastiwka zajął pozycje od strony Birczy, a sotnia Jara i bojówka Karla koło Starej Birczy. Moją bojówkę przydzielono do sotni Burłaki. Stanęliśmy przy szosie Sanok-Przemyśl. Naszym zadaniem było zdobycie okopów i bunkrów, które otaczały miasteczko.
Zalegliśmy w czystym polu, wśród zasp. Początek akcji wyznaczona na pierwszą w nocy, a sygnałem do rozpoczęcia ataku miała być czerwona rakieta. Nagle od strony Nowej Wsi i Starej Birczy usłyszeliśmy strzały. Burłaka, nie czekając na czerwoną rakietę, dał sygnał do ataku. Czołgaliśmy się w głębokim śniegu, by jak najbliżej podejść do okopów, ale Polacy dostrzegli nas i otworzyli ogień. Bircza rozżarzyła się pożarami, to sotnie Jara i Hromenki strzelały pociskami zapalającymi. My do trej pory nie strzelaliśmy, by nie marnować amunicji, ale teraz, gdy otworzyliśmy ogień, wróg odpowiedział ze zwiększoną siłą. Nad naszymi głowami przeleciała czerwona, płonąca kula.
-Moździerze! Sto metrów naprzód! – krzyknął Burłaka. I w samą porę, bo gdy tylko podbiegliśmy do przodu, za naszymi plecami zaczęły wybuchać pociski.
Raz atakowaliśmy, to znów cofaliśmy się, i tak bez końca. W końcu Burłaka wydał rozkaz: „Na bunkry!”. Nasza bojówka zajmowała pozycję z przodu na lewym skrzydle. Runęliśmy naprzód. W jednej chwili zdobyliśmy okopy. Polacy wycofując się, porzucili kilka ckm-ów, teraz zostały wykorzystane przeciwko nim. Wróg zajął stanowiska pod murami starego domu i stąd zawzięcie raził nas ogniem. Pożary ułatwiały walkę Polakom, w ich świetle byliśmy widoczni jak na dłoni. Na stanowiskach Łastiwki wywiązał się zacięty bój, niestety przeważające siły wroga zmusiły sotnię do odwrotu. Łączność między nami a Konykiem i Orskim została przerwana, bo nieprzyjaciel skosił kilku naszych łączników. Na odcinku Oracza trwała walka. Chociaż łączność z Przemyślem została przerwana, porozumiano się za pomocą krótkofalówek i przysłano stamtąd pomoc. Koło samej Birczy bój ucichł. Wróg wycofał się, ale tylko po to, by okrążyć nas i uderzyć z zaskoczenia. Burłaka zorientował się, że nieprzyjacielskie siły przewyższają nasze przewidywania i dał rozkaz do odwrotu. Czota Wańki zajęła stanowiska na drodze do Krajnej, by zabezpieczyć nam odwrót. Wycofywano się czotami, jedna ostrzeliwała wroga, a druga posuwała się do przodu. Tak na zmianę. Wańka, broniąc ostatniej drogi odwrotu, huraganowym ogniem powstrzymywał wroga. Zdążyliśmy, zanim zamknął się „kocioł”. Podczas tego manewru zginął tylko strzelec Tur. Gdy dotarliśmy do Krajnej, była ósma rano. Za wsią dołączyły sotnie i wszyscy ruszyli do Grąziowej. Po drodze, w Łomnej, pochowano zabitych.
Atak na Birczę kosztował życie trzydziestu strzelców. Jeszcze na początku boju zginął kurinnyj Konyk i komendant Orskij.
Omelan Płeczeń Dziewięć lat w bunkrze. Wspomnienia żołnierza UPA.
Komentarze do wpisu
dodano: 03 stycznia 2013 19:53
7 stycznia 1946, rano, Grąziowa Dolna
"Wpadli do domu.Zmarznięci, głodni, dużo rannych. Atak na Birczę nie udał się. Duże straty. Idzie pościg. Idą za kordon. Zabrali wszystko jedzenie przygotowane na Święta. Poszli..."
autor graziowawiar
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz