poniedziałek, 19 lutego 2018

Materiały źródłowe 33 - styczeń 2014


środa, 01 stycznia 2014 13:56

Bronisław Nowosielecki, krzepki 93 lat liczący starzec, przeżył żonę i synów Wacława i Adama. Mieszka małym dworku w rodzinnej Grąziowej, gra w wista, pije mocną kawę i składa od czasu do czasu dalekie wizyty krewnym i znajomym.
Najlepsze stosunki łączyły mnie ze szwagrem mojej żony, Kazimierzem Nowosieleckim, właścicielem Grąziowej - Średniej. Po ślubie z Kazimierą Podolską, Kazio Nowosielecki rozpoczął gospodarować na rodzinnym majątku.
Młode małżeństwo nie miało zainteresowań ani pojęcia o gospodarstwie. Stracili też szybko Grąziową. Całe tygodnie rozjeżdżali czwórką, rzemiennym dyszlem od kominka do kominka, a tymczasem gospodarstwo zostawało na łasce Bożej, a raczej na łasce służby. Mirę niepowodzeń dopełniły, motylica u owiec, pożar i wylew Wiaru.
Majątek został sprzedany wujowi mojej żony Władysławowi Balowi, który następnie odstąpił go jakiemuś żydowi.
Po latach zakupili już znacznie okrojoną Grąziową Sokołowski i Czapliński.
Około 1902 roku nabyli Kaziowie Nowosieleccy Lininę, niewielki górski folwark w starosamborskim. Wkrótce i to stracili i rozpoczęli życie oficjalistów prywatnych. Jakiś czas był mój szwagier rządcą u krewnych moich Ząbeckich w Pobereżu, potem administrował w Miłowaniu na Podolu i Brylińcach u ks. Hieronima Lubomirskiego.
W 1906 roku objął administrację Kuźminy, w dobrach fundacyjnych Pieściorowskich, gdzie utrzymał się długie lata.
Kuźmina miała liche ziemie ale niezwykle piękne lasy, które nawet władze kazały przecinać, co w naszej gospodarce leśnej należało do rzadkich wypadków.
W środku pięknie położonej wsi stał modrzewiowy dwór, budowany w połowie XVIII wieku przez któregoś z Pieściorowskich. W tym domu mieszkali moi szwagrowie dwadzieścia parę lat. Do osobliwości należał pięciościenny salon, urządzony odpowiednimi do niego meblami. W pokoju śp. Fundatora stała kasa wojskowa z cyframi Napoleona I, która jakimś dziwnym trafem zawędrowała do Kuźminy. Wszystko to stanowiło pełen romantyzmu zabytek na tle kolosalnych drzew parkowych i starannie prowadzonego ogrodu, o który troszczyła się Kazia Nowosielecka.
Oprócz domu i zabudowań folwarcznych dominowały we wsi dwa kościoły. Stary kościół, niegdyś rzymskokatolicki oddał ówczesny właściciel księdzu ruskiemu.
Nie było zatem długi czas polskiego kościoła i dopiero Ryszard Pieściorowski postawił kaplicę mszalną z grobowcami rodziny Pieściorowskich. Dzwonnica nie istniała od dawna, bo pokłócony z proboszczem pierwszy kurator Gniewosz kazał w nocy dzwonnicę rozebrać.
W Kuźminie spędzałem z żoną i dziećmi wiele wakacji i świąt, które na zawsze pozostaną najmilszymi wspomnieniami.
Skromne warunki finansowe, w jakich znaleźli się Kaziowie nie były przeszkodą w utrzymywaniu tradycji, która w Kuźminie wyglądała z każdego kąta domu czy ogrodu, z zapatrywań i sposobu bycia, rozmów, lektury i oceny sytuacji politycznej.
Była to para dobrych, przemiłych ludzi. Na ich walory składały się, wrodzony wdzięk, niczym nie wzruszona pogoda, serdeczny stosunek do ludzi, oraz przywiązanie do dawnych tradycji, ustępujące jedynie jedynie tylko temu wszystkiemu, co nosi zbiorowe miano "Polska".
Chociaż sami niezamożni , wzięli sobie dawnym obyczajem rezydenta, pana Rudolfa Gawin - Niesiołowskiego.
Niesiołowski pochodził z dawna osiadłej szlachty sanockiej. Wraz z ośmiorgiem rodzeństwa odziedziczył Ropienkę Górną i z ramienia tego licznego rodzeństwa gospodarował  kilkadziesiąt lat tym majątkiem. Po sprzedaży Ropienki, pokrzywdzony przez rodzeństwo, zjechał do Kuźminy około 1910. Był to starzec ogromny, tęgi , utykał na jedną nogę, co przy jego stu trzydziestokilogramowej wadze znacznie przeszkadzało w chodzeniu. Świetny znawca ziemi sanockiej, pamiętał wiele tamtejszych ludzi zdarzeń a poza tym był nieocenionym towarzyszem. Typowy sanoczanin, był chodzącą kroniką, o przybyszach i dorobkiewiczach mawiał z przekąsem " żadne takie tu nie byli". Szybko taż stał się "dziadunio" Rudolf jakby koniecznym uzupełnieniem rodzajowego obrazu towarzystwa w modrzewiowym dworze. Trochę dziwny był tryb życia tego osiemdziesięcioletniego, rześkiego starca. Wstawał zawsze o czwartej z rana i do śniadania kładł pasjanse, albo grał w wista sam z trzema kołkami. Około ósmej zjadał w towarzystwie Kazia śniadanie, poczem czytał książki, szedł na spacer, czsem drzemał w głębokim fotelu. Około 11-ej zjawiali się obaj panowie w jadalni, aby towarzyszyć Kazi przy śniadaniu. Punktualnie pierwszej podawano obiad, zawsze smaczny i obfity i wyczekiwano nie zdradzając niczym niecierpliwości na partyjkę poobiedniego wista.
Dosłużywszy się emerytury, zamieszkali Kazimierzowie Nowosieleccy w Ropience u boku swego syna Klemensa, który otaczał ich prawdziwie synowską miłością.
I tu potrafili stworzyć miły dom, zawsze pełen gości starych i młodych. Na stole leżał nieodmiennie duży bochen świeżego chleba, nóż i masło, Kazio nieco pochylony zaparzał na samowarze prześwietną herbatę, jego żona schludna starannie ubrana staruszka z werwą opowiadała prawdziwe i nieprawdziwe historie.
Po śmierci Zdzisława Nowosieleckiego została wdowa po nim Wanda z domu Falkowska z córką Wandą zwaną w rodzinie małą Wandą.Obie mieszkają w Jureczkowej.
Same Nowosielce są w rękach żydowskich.
Z dawnej kilkusetletniej fortuny Nowosieleckich, pozostał tylko kościół, fundowany niegdyś /XVIII w./ przez starostę Nowosieleckiego, w którym do dziś dnia zachowały się portrety fundatora i jego żony Tekli.
Z obszernych niegdyś dóbr Dydyńskich, pozostała tylko Grąziowa Górna. Siedzą w niej czterej synowie Stanisława Dydyńskiego.
Majątek Trzcianiec po Gniewoszu został rozparcelowany, a resztki lasu nabył  śp. dr Jerzy Nowosielecki. 
Jana Porembalskiego Wspomnienia z birczańskiego.


Komentarze do wpisu

dodano: 02 marca 2016 19:44
Wspomnienia Jana Prembalskiego dostępne są w Rzeszowskiej Bibliotece Cyfrowej.
autor graziowawiar

dodano: 29 lutego 2016 20:34
graziowawiar@wp.pl
autor graziowawiar

dodano: 28 lutego 2016 21:14
Chciałabym się skontaktować z autorem bloga, pod jaki adres mailowy mogę napisać?
autor Ewa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz