W kwietniu 1955 roku mnie, Gerczaka z Koniuszy, Sawkę z Grąziowy, Petra Susa z Cisowej, Bohusza z Werchraty i innych wezwano do lekarza na kontrolę, a to oznaczało, że zabierają nas na Śląsk do pracy w kopalni. Żegnamy się z przyjaciółmi i wyjeżdżamy ze Sztumu...
Z Katowic przewieziono nas ciężarówkami do Knurowa, gdzie znajdowały się szyby „Piotr” i „Paweł”, a za nimi „Foch”, do którego przydzielono mnie i Gerczaka.
Śpimy w barakach ogrodzonych drutem kolczastym i wieżyczkami strażniczymi. Wolność jest po drugiej stronie drutu, w samym obozie możemy się jednak swobodnie poruszać.
Pracujemy z cywilami „Ślązakami”, oni właśnie tak siebie nazywają i nawet nie lubią, kiedy ktoś uważa ich za Polaków. Dowiedziawszy się, że nie jesteśmy złodziejami ani przestępcami, tylko więźniami politycznymi, mieli do nas dość przychylny stosunek; a później, kiedy nam zaufali, łajali tę Polskę za jej „porządki” jak burą sukę. Bardziej sympatyzowali z Niemcami niż z obecną „ojczyzną”, którą narzucono im siłą.
D. Hryćko-Ciapka, „Płonie las. Wspomnienia byłego żołnierza UPA”, 1975
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz