IPN Rz 072/1, t. 15, k. 44, 44v

Łemko 94 b.                                                                                     Postój, 31.03.1947.
I.

Zima, śniegi wielkie, pokryte lodową skorupą o grubości 10 cm. Wróg chce skorzystać z okazji wielkich śniegów i śladów, rzucając wielką ilość żołnierzy oraz doszczętnie zlikwidować oddziały.
Plan wroga przeprowadzonej akcji był taki, według danych zwiadu: ważniejsze punkty wiosek zablokować, a sąsiednie wioski zasadzki i patrole. Zasadzkami swoimi objęli ważniejsze wejścia i wyjścia z wioski.
W dniu 1.03.1947 Wojsko Polskie w sile 200 żołnierzy zakwaterowało we wsi Grąziowej. We wsi Jamna Górna znowu 200 żołnierzy, prawie w każdej wiosce II – I Rejonu.
Na postoju we wsi Jamna Górna z pododdziałów 520-521 po otrzymaniu danych zwiadu przerzucają się w dniu 1.03.1947 o godzinie 5:00 do wsi Arłamów i przez dzień zakwaterowały. Pododdział 519 jako ochrona dowódcy „Bajdy” odszedł w dniu 28.02.1947 do IV Rejonu po otrzymaniu w Arłamowie informacji, że Wojsko Polskie w sile większej ilości, znajduje się już w Jamnie Górnej.
W dniu 2.03.1947 o godzinie 4:00 przechodzę do lasu Turnica. Po otrzymaniu danych zwiadu, że we wsi Makowej i Łuczycach spokojnie, wchodzę z oddziałem do Makowej na kolację. Na postoju dowiaduję się, że oddziały 94 A i 95 były we wspomnianej wiosce i odeszły po jednym dniu, i odszedłem o godzinie 17:00 do lasu Turnica.
W dniu 3.03.1947 o godzinie 4:00 z Makowej odszedłem do lasu Turnica, przeprowadzono zwiad za oddziałem 94 A, który nie dał pożądanego rezultatu, odnośnie zwiadu, gdzie znajduje się wyżej wspomniany oddział, tylko dowiedziano się, że Wojsko Polskie nadal znajduje się w Jamnie Górnej. Wtedy przerzuciłem się na Gruszowa i zakwaterowałem przez noc i dzień 4.03.1947.
W dniu 4.03.1947 pododdział 519, który wracał z IV Rejonu, o godzinie 17:00 po otrzymaniu danych zwiadu, że we wsi Cisowa nie ma nikogo, schodząc z lasu do wsi natknął się na zasadzkę. Wojsko Polskie silnie ostrzeliwało pododdział. Dowódca pododdziału wydał rozkaz zalec i ostrzeliwać wroga. Po 5 minutowej wymianie strzałów planowo wycofał się jarem do lasu. Straty własne: jeden zabity, a to wychowawca polityczny „Wadym”, który szedł z pododdziałem 519 z IV Rejonu do I Rejonu. Straty w materiale 1 maszynowy pistolet, 140 sztuk amunicji i aparat fotograficzny. Nadmieniam, że rzeczy tych nie można było zabrać, bo wychowawca polityczny „Wadym” padł nie w jarze, lecz na polu koło jaru, gdzie wrogi ogień był silny. Strat wroga nie było.
W dniu 5.03.1947 przerzuciłem się do wioski Koniusza, gdzie połączyłem się z pododdziałem 519 i wtedy z całym oddziałem zakwaterowałem przez noc i dzień. W dniu 6.03.1947 oddziały 94 A i 95 przeszły również do wsi Koniusza, gdzie od dowódcy „Burłaki” dowiedziałem się o walce stoczonej z Wojskiem Polskim we lesie Braniów.
O rezultacie walki będzie mówił raport oddziału 94 A.
Wieczorem znowu przerzuciłem się do wsi Gruszowa, a oddziały 94 A i 95 pozostały we wsi Koniusza, zakwaterowałem przez dzień 7.03.1947 z kontaktem oddziału z oddziałem. Patrol tego dnia o godzinie 11:00 powiadamia, że Wojsko Polskie z Berendowicz przesuwa się do wsi Koniusza. Warta od strony wsi Koniusza informuje, że oddziały z Koniuszy wycofują się do lasu Kormanickiego. Wtedy ja wycofałem się przez pola do wsi Kopysno, a stamtąd do lasu.
Wieczorem przeprowadziłem zwiad w Posadzie Rybotyckiej, że nie ma nikogo, zaszedłem do wsi, zjedliśmy kolację, zbudowaliśmy kładkę przez rzekę Wiar, przeprowadziłem oddział, udałem się do lasu Turnica, przez dzień przebywałem z oddziałem w lesie, a wieczorem udałem się do Jamny Górnej.Nad wsią przeprowadziłem rozpoznanie. Zwiad donosi, że we wsi spokojnie, było Wojsko Polskie w dzień, gdzie poszło, tego cywile nie wiedzą. Wtedy z oddziałem przerzuciłem się w górny koniec wsi Jamna Górna. Nad wioską oddział zatrzymano, przednie ubezpieczenie powiadamia, że do wsi ktoś ucieka. Strzelcy z tyłu informują, że za nami idzie jakaś grupa ludzi. Wydaję rozkaz poddziałowi 521 zająć stanowiska koło lasu. Przy zatrzymaniu „hasło!” odpowiedź „24”, to samo hasło, co poprzednio zostało podane przez wychowawcę politycznego. Pododdział myśląc, że to pewnie SB, które od nas odłączyła się dzień przedtem, nie strzela. Tymczasem patrol Wojska Polskiego skorzystał z okazji, wycofał się, przy wycofywaniu się oświetlił oddział rakietą. Wtedy pododdział 521 zasypał ich ogniem z karabinów maszynowych, w wyniku którego został ciężko ranny ich strzelec, i uciekali do wioski pod osłoną góry. We wsi Wojsko Polskie zostało zaalarmowane strzałami.
Wtedy ja udałem się przez las do wsi Leszczyny. Przenocowałem i przerzuciłem się do lasu Turnica nad wsią Borysławka.
Przeprowadzono rozpoznanie, jak rozlokowane są wrogie siły, ściągnąłem żywność z Posady Rybotyckiej, obozowałem w lesie przez trzy dni. Po otrzymaniu danych wywiadowczych, że wróg jest rozlokowany w sąsiednich wioskach, i mówią, że w Turnicy są okrążone 3 oddziały, i wkrótce je zlikwidujemy. Wtedy ja przerzuciłem oddział z Turnicy do lasu Cisowskiego.
Po długich rajdach stan umundurowania i obuwia przedstawiał się źle, postanowiłem zrobić zasadzkę na drodze Cisowa – Bircza na Wojsko Polskie, które często przejeżdżało samochodami. Kiedy zbliżaliśmy się do szosy, wtedy przednie ubezpieczenie przyprowadza wieśniaka, który szedł z Przemyśla. Od niego dowiedziałem się, że jedzie wóz pocztowy, na którym jest wiele paczek z Ameryki. Na nadjeżdżający wóz wysłano Żandarmerię Polową i jeden rój, wóz zatrzymano. Przedstawiliśmy się, że jesteśmy Ukraińskimi Powstańcami. Gościom, którzy jechali, sprzedano bony w języku polskim na 4 000 złotych i zabrano paczki przeznaczone dla mieszkańców Birczy, z tymi paczkami udaliśmy się do lasu wsi Huta. Pogoń Wojska Polskiego za tymi paczkami po cisowskich lasach trwała dwa dni.
Spodnie, marynarki i obuwie rozdzielono pomiędzy strzelców, a inne rzeczy dano do sprzedaży za pieniądze, za które uzupełnia się umundurowanie. Wartość zdobytych rzeczy wynosi ponad 300 000 złotych. Zasadzka odbyła się w dniu 13.03.1947.
W lesie wsi Huta od strony wsi Kupna oddział założył obóz, ściągnąłem żywność i przebywałem przez dwa tygodnie. Aby zrobić trochę ruchu za Sanem, wysłano Polową Żandarmerię i jeden rój do wiosek Średnia i Krzywiecka Wola w sprawie zorganizowania obuwia.
Kiedy strzelcy przeszli po tych dwóch powyżej wspomnianych wioskach, wtedy wieśniacy narobili szumu, że banderowcy już przeprawili się na ich stronę. Wojsko Polskie ściągnęło znowu do wiosek Krzywcza i Korytniki. Wtedy strzelcy przeprawili się przez San nie koło wsi Chołowice, lecz między wsiami Ruszelczyce i Babice, tam gdzie przysiółek Na Szwedach.
Po tych ruchach wroga wyszedłem z oddziałem bez żadnych strat.

Dowódca oddziału
„Łastiwka”